niedziela, 23 kwietnia 2017

Refleksje na temat równowagi kwasowo-zasadowej



Dużo się mówi ostatnio na temat zakwaszania organizmu. Czytając rożnego rodzaju publikacje dochodzę do wniosku, że większość z nich sieje zamęt, albo niepokój. I chociaż nasze ciało funkcjonuje, żeby generować kwasy, są w nim również mechanizmy, które zabezpieczają nas przed negatywnymi skutkami „życia”. Codziennie spożywamy pokarm, żeby zachować zdrowie, jednak to powoduje tworzenie się rożnego rodzaju kwasów. Uprawiamy sport, żeby być w formie i przy okazji produkujemy kwas mlekowy, który musi być neutralizowany, żebyśmy doświadczyli pozytywnego wpływu aktywności fizycznej na nasze zdrowie. Również potrzebujemy energii, a to niesie za sobą, że mamy nieustanną podaż kwasów i nie jesteśmy tego w stanie uniknąć. Tacy po prostu jesteśmy. I ponieważ tak jest, mamy również do dyspozycji mechanizmy, które zapewniają, że kwasowość jest nieustannie regulowana. Trzy główne mechanizmy w naszym ciele są odpowiedzialne za utrzymanie właściwego pH (7,35-7,45): 

System buforowy (oparty na dwuwęglanie, białkach i potasie) 
Wydychanie dwutlenku węgla 
Usuwanie jonów wodorowych przez nerki 

Myślę, że każdy z nas słyszał już o korzystnych właściwościach sody (dwuwęglanu). Niektórzy z nas spożywają ją, żeby utrzymać równowagę kwasowo-zasadową. I częściowo mają rację. Możemy spożywać sodę i widzieć pozytywny jej wpływ na nasz organizm. Często czytamy, że sportowcy uzupełniają braki dwuwęglanu po wysiłku fizycznym pijąc wodę bogatą w jony dwuwęglanowe. Ci którzy są na diecie bogatej w białko również zauważyli pozytywne efekty wykorzystywania sody w diecie, ponieważ jej ubytki będące następstwem dużej ilości białek odbijają się na zdrowiu wcześniej czy później. Ale dlaczego stosowanie sody ma taki korzystny wpływ na nasze zdrowie? 

Tak jest ponieważ soda, lub inaczej dwuwęglan, jest najważniejszym systemem buforowym w naszym ciele, zwalczającym nieustannie tworzone w nim kwasy. Dwuwęglan jest produkowany w wielu organach i mamy go 20 razy więcej niż kwasu węglowego w naszej krwi. Jest to zabezpieczenie naszego ciała przed zbyt drastycznymi skokami kwasowego odczynu naszej krwi. Dwuwęglan jest produkowany przez żołądek, trzustkę i nerki. Są również doniesienia, że i wątroba go produkuje. 

Dwuwęglan jest wydzielany w żołądku, żeby wspomóc trawienie. Dziennie nasz żołądek wydziela co najmniej pół grama dwuwęglanu by wspomóc trawienie. Jego produkcja będzie mniejsza u ludzi będących na diecie alkalicznej i wzrośnie, gdy wprowadzimy do diety białka. Taki system działa perfekcyjnie u ludzi zdrowych i nie cierpiących na zaburzenia trawienne. Ludzie będący na diecie bogatej w białko zwykle mają problemy, ponieważ ilość produkowanego dwuwęglanu często nie wystarcza na zneutralizowanie nadwyżki powstałych kwasów. 

Trzustka jest następnym miejscem, gdzie jest produkowany dwuwęglan. Jest tak, ponieważ treść żołądkowa przechodząca do jelita zostaje zneutralizowana do zasadowej. W jelitach wszystkie wydzielane enzymy, również te pochodzące z trzustki, pracują optymalnie tylko w środowisku zasadowym. Przyjmuje się, że jedną z głównych przyczyn powstawania alergii jest niewłaściwie pracujący układ pokarmowy, a szczególnie niewłaściwe środowisko w jelitach. Jeśli środowisko jest zbyt kwaśne, ponieważ proces neutralizacji nie działa efektywnie, to enzymy jelitowe nie są w stanie optymalnie strawić pokarmu, co w rezultacie prowadzi do przenikania do krwiobiegu większych cząsteczek, będących źródłem reakcji alergicznych. Środowisko staje się kwaśne, gdy spożyty pokarm jest zbyt kwasotwórczy, i zapas dwuwęglanu nie starcza na neutralizacje powstałych kwasów. 

Zwiększona kwasowość zagraża wiec naszemu żołądkowi, trzustce, wątrobie i innym organom. Wszyscy wiemy, że wątroba jest odpowiedzialna za usuwanie toksyn, i jej optymalne funkcjonowanie jest zależne od akumulacji kwasów. To znaczy, że   kiedy jest wystarczająca ilość dwuwęglanu w wątrobie, wówczas lepiej znosimy napływ toksyn pochodzących z wody, jedzenia i powietrza. Tak więc odpowiednia ilość dwuwęglanu w wątrobie poprawia jej funkcje i sprawia, że nasze ciało jest w stanie neutralizować większość negatywnych czynników środowiskowych, na które niestety jesteśmy wystawieni każdego dnia. To znaczy, że "odtruwanie" wątroby sokami warzywnymi ma na celu wprowadzenie środowiska zasadowego, które nie jest już w stanie zregenerować się naturalnie. 

Gdy nasz styl życia przyczynia się do akumulacji dużej ilości kwasów, z pomocą przychodzą nam nerki, ponieważ ich funkcja polega miedzy innymi na tym, żeby wchłaniać ponownie dwuwęglan do krwiobiegu, jak również są one w stanie produkować dodatkowe zapasy dwuwęglanu, w celu uzupełnienia powstałych braków. Jednak, gdy produkujemy zbyt duże ilości kwasów przez długi okres czasu, nasz układ buforowy zaczyna szwankować, ponieważ ilość produkowanego dwuwęglanu już nie wystarcza i się wyczerpuje.   

Jaka płynie z tego lekcja? Jestem przekonana, że dieta głównie oparta na białkach potencjalnie szkodzi naszemu żołądkowi, trzustce, wątrobie i nerkom. Jest to logiczne, ponieważ nasze zapasy dwuwęglanu nie wystarczają na neutralizację tak dużej ilości wytworzonego kwasu. I właśnie z tego powodu okresowe spożywanie sody oczyszczonej przynosi nam ulgę. Pocieszające również jest to, że stosowanie diety, w której również znajdują się owoce i warzywa jest prozdrowotne. Stosując taką dietę, przykładowo dietę rozdzielną (zob. tutaj), zmniejszamy kwasowość środowiska i pośrednio zapewniamy, że zawsze będziemy mieli wystarczającą ilość dwuwęglanu do regulacji kwasowości. Tak jest, ponieważ nie wykorzystujemy zapasów dwuwęglanu do końca, więc zawsze mamy jego nadwyżkę potrzebną do regulacji równowagi kwasowo-zasadowej w naszym ciele. Naukowe raporty, oparte na przeglądzie badan szacujących wpływ diety bogatej w białko na nasze zdrowie, NIE są w stanie potwierdzić naszego przekonania, że dieta bogata w białko jest w stanie utrzymać nas w zdrowiu.  



Przy okazji równowagi kwasowo-zasadowej chciałam również poruszyć temat, o którym prawdopodobnie niewiele osób wie. Mam tu na myśli metodę regulowania naszego pH przy pomocy bardzo prostego sposobu, który przy okazji NIC nie kosztuje. Mam tu na myśli oddychanie. Oddychanie jest drugim sposobem na regulację kwasowości w naszym organizmie, a to dlatego, że proces wydychania dwutlenku węgla z naszego ciała zawsze wiąże się z obniżaniem kwasowości. Dwutlenek węgla wiążąc się z wodą tworzy kwas, wiec usuwanie go przechyla szalę na dwuwęglan obecny we krwi, w związku z czym podwyższa nasze pH. Dlatego też właściwie oddychanie poprawia nasze krążenie, ale również nasze trawienie, pomaga nam się odstresować, jak również wpływa na usuwanie toksyn. Brzmi nieprawdopodobnie? Jeśli usuwanie dwutlenku węgla przechyla szalę na dwuwęglan, to również znaczy, że będziemy go mieć więcej, żeby zużyć go podczas trawienia, poprawiając w ten sposób pracę żołądka i trzustki, jak również pracę wątroby. Lepiej pracująca wątroba zawsze będzie nam się kojarzyć z efektywnym usuwaniem toksyn. 

Kluczem do zdrowia jest właściwe oddychanie, czyli oddychanie przeponą. To właśnie dzięki takiej metodzie jesteśmy w stanie pobierać wystarczającą ilość tlenu, jak również usuwać większość dwutlenku węgla z naszego ciała. Oddychanie przeponą wbrew pozorom jest bardzo proste. Wystarczy pamiętać, żeby wykonać głęboki wydech. Jeśli to zrobimy, to nasze ciało automatycznie dokona właściwego głębokiego wdechu. To wszystko. Zbyt szybkie oddychanie pobudza zbyt mocno nasz układ nerwowy, a to w rezultacie prowadzi do wydzielania zbyt dużej ilości hormonów stresu. Płytki oddech z kolei prowadzi do ubytków tlenu i zwiększonej ilości dwutlenku węgla w naszym ciele. Jeśli mamy zbyt mało tlenu wówczas nasze ciało nie produkuje wystarczającej ilości energii, a niewydalony dwutlenek węgla obniża nasze pH i sprawia, że staje się ono bardziej kwaśne. Głębokie oddechy dostarczają nam wystarczającą ilość tlenu, zmniejszają ilość dwutlenku węgla, w związku z czym nasze procesy życiowe mogą przebiegać bez większych problemów. Dodatkowo, jest już przyjęte, że tlen jest najlepiej wykorzystywany do procesów energetycznych, jeśli jego substratem jest cukier „dobrej jakości”, taki który pochodzi z owoców i warzyw. Pewnie dlatego tak często się słyszy, że osoby które przeszły na dietę wegetariańską nabrały zwyczajnie energii. 

Zachowanie równowagi kwasowo-zasadowej jest ważnym tematem i postanowiłam napisać o tym, ponieważ uważam że ludzki organizm jest wspaniały i jest w stanie poradzić sobie z trudnościami, jeśli wiemy czego potrzebuje. Jednak czytając rożnego rodzaju opracowania na temat zdrowia dochodzę do wniosku, że wielu z nas zaczęło wątpić we własne siły. Równowaga kwasowo-zasadowa pokazuje nam, że nie jesteśmy w stanie uciec od "negatywnych skutków życia", zawsze będziemy tworzyć kwasy. Tacy jesteśmy. Mam nadzieję, że moje dzisiejsze przemyślenia dodadzą wszystkim otuchy i wiary, że mamy wpływ na tak wiele. Jeśli nie tolerujecie (tak jak ja) smaku sody oczyszczonej i wzbraniacie się przed jej użyciem, to zawsze możecie sięgnąć po naturalne metody, jak włączanie owoców i warzyw do diety, czy zwracanie większej uwagi na to w jaki sposób oddychacie. Odłóżmy na bok strach i obawę o zdrowie. Jak to mówią niektóre posty, naturalnym naszym lekarzem jest żywność, woda, powietrze, wysiłek fizyczny, czyli życie zgodne z naturą.







wtorek, 28 marca 2017

Zielony lunch z bobu, groszku i karczochów



 

Od jakiegoś czasu chodzi za mną zielony kolor. Moje posiłki zmieniły kolor, dużo w nich białego i zielonego. Myślę że to wina wiosny. A dzisiaj chcę się z wami podzielić przepisem który powstał na skutek mojej obecnej obsesji z zielonym kolorem. Jest to danie wegetariańskie z zielonymi roślinami strączkowymi. Rewelacyjne w tym przepisie jest to że używamy mrożonego bobu, groszku i fasolki szparagowej. Tak więc wykonanie jest wprost błyskawiczne i zajmie ok 15 minut.
 
Składniki

 


· 1/2 kubka bobu
· 1/2 kubka groszku
· 1/2 kubka fasolki
· 7 karczochów
· Sok z ½ pomarańczy
· 1/2 cukinii
· 1 ząbek czosnku
· Oliwa z oliwek
· Sól, pieprz

 

 

 

 
Wartości odżywcze

 

 
Witamina E            32%
Witamina A            53%
Witamina B1          34%
Witamina B2          32%
Witamina B3          20%
Witamina B5          10%
Witamina B6          27%
Witamina B12          0%
Kwas foliowy          92%
Witamina C          100%
Ca                         12%
Mg                        
32%
Fe                         23%
Zn                         15%
P                           31%
Błonnik                  75%
Białk                      
31%
Tłuszcze                 60%
 

 

 

       Wykonanie

 


  • Ugotuj bób i fasolkę w gotującej się wodzie przez 10 minut
  • Na 2 minuty przed końcem dodaj mrożony groszek i gotuj do końca
  • Odcedzić i odstawić
  • Starkować cukinię
  • Na patelni podsmażyć czosnek przez 1 minutę, następnie dodać cukinię i smażyć nastepną minutę.
  • Dodać pokrojone karczochy i sok z pomarańczy, wymieszać.
  • Podawać z chlebem albo grzankami. Ja zrobiłam grzanki z masłem czosnkowo-bazyliowym i posypałam serem.
  • Smacznego!

 

wtorek, 21 marca 2017

Przemyślenia na temat zdrowej diety



Ciekawa jestem co myślicie na temat zdrowej diety. Moje doświadczenie z nią pochodzi od czasu, gdy przeszłam na dietę wegetariańską. Było to już paręnaście lat temu. Na sześc miesięcy odrzuciłam całkowicie cukier i słodycze, ze względu na ograniczenia łączenia produktów i przyznam się, że wtedy poznałam co znaczy czuć się zdrową. To wtedy zauważyłam, że toksyny powstają, bo źle łączymy ze sobą produkty. Ponieważ ostatnio dużo się mówi na temat utrzymania zdrowia, i między innymi o toksynach, równowadze kwasowo-zasadowej, pasożytach i innych pomyślałam, że podzielę się z wami moim doświadczeniem i przemyśleniami na temat zdrowej diety.

Chociaż jestem wegetarianką i uwielbiam warzywa, to jednak uważam, że można się zdrowo odżywiać jedząc mięso. I jedyną dietą, która ma jakikolwiek sens, to dieta rozdzielna (a o niej pisałam tutaj). Jest to dieta, która odpowiada naszej fizjologii i która jeśli właściwie praktykowana nie będzie generować toksyn, utrzyma nasze ciało w środowisku alkalicznym, jak również dostarczy nam wszystkie ilości witamin i minerałów.

Dzisiejsze przemyślenia są właśnie o tym. Czyli jak przekonać się samemu, czy dieta którą obraliśmy jest dla naszego zdrowia optymalna. Napisze również parę słów o rewolucji jaką rozpoczęli wegetarianie. To dzięki nim możemy teraz komponować posiłki z dodatkiem warzyw tak, żeby były nie tylko wartościowe odżywczo, ale również wyglądające apetycznie i super smakujące. Myślę, że zabrakło nam wymówek, żeby nie włączać warzyw do posiłku. 17 lat temu jak przechodziłam na wegetarianizm nie było tyle przepisów, gotowych produktów, a w restauracjach jedynym daniem wegetariańskim w menu była sałatka. Owszem wegetarianie wciąż postrzegani są jak wybryk natury, jednak uwierzcie mi, zrobili oni niesamowitą rzecz. Jeśli wpiszesz w wyszukiwarce hasło przepisy wegetariańskie otrzymasz z powrotem mnóstwo pomysłów. Możesz wybierać w przepisach w zależności od upodobań, albo od określonego składnika.


Zacznę od czegoś o czym niewiele się mówi, ponieważ jest krępującym tematem, a mianowicie o teście w toalecie. Pisałam już o tym przy okazji diety rozdzielnej. Jest to jedyny test, jaki możemy zrobić by sprawdzić, czy nasza dieta jest zdrowa i czy generuje toksyny.

Nie musimy usuwać toksyn, jedyne co powinnyśmy robić, to dobierać składniki w taki sposób, żeby następnego dnia test w toalecie wyszedł pozytywnie, czyli bez zapachu.

Gdy jest negatywny to znaczy, że składniki odżywcze jakie spożyliśmy poprzedniego dnia nie były dobrane optymalnie. Wszyscy którzy stosują zasady właściwego łączenia produktów mają szanse na zaprzestanie produkcji toksyn natychmiastowo. Test w toalecie również nauczył mnie tego, że nie musimy usuwać toksyn, a to stało się ostatnio bardzo modne, czyli "zastosuj tą, albo inna recepturę, a usuniesz wszystkie toksyny z własnego ciała". Uwierzcie, możemy tak jeść, że nie będziemy musieli usuwać toksyn, wszystko to co zjemy będzie właściwie strawione i nie będzie miało zapachu. Nawet takie produkty jak fasola, groch brukselka i inne nie wpłyną na nasz test. Podstawą jednak jest spożywać prawdziwą żywność i wyrzucić tą przetworzoną, oraz ograniczyć w znaczny sposób spożycie cukru. Jeśli nie wierzycie, to spróbujcie stworzyć sobie menu na weekend, który będzie opierał się na diecie rozdzielnej, a wskazówki jak to zrobić znajdziecie tutaj. Poczekajcie dwa dni, a najlepiej tydzień i sprawdźcie, czy jest różnica. Jak wam się uda zacznijcie eksperymentować, dodawajcie albo odejmujcie z takiej diety określone składniki i sprawdzajcie. W ten sposób każdy z nas jest w stanie ułożyć własną dietę, która będzie zarówno indywidualna jak i zdrowa.

Ile warzyw powinniśmy jeść. Coraz więcej ludzi przechodzi na wegetarianizm. A osoby, które się wzbraniają mają zwyczaj mówić, że dieta wegetariańska nie dla nich, ponieważ ciągle byliby głodni. W tym coś jest. Jak przechodziłam na wegetarianizm, to ciągle byłam głodna.  

Z perspektywy czasu myślę, że tak jest, ponieważ ilość warzyw jakie spożywamy na tradycyjnej diecie jest dla nas niewystarczająca. 

Ilość warzyw spożywana przez wegetarian pokazuje nam ile faktycznie powinniśmy ich spożywać na co dzień. I to nie dlatego, że wegetarianie muszą tyle jeść, ponieważ nie spożywają mięsa. Wegetarianie regularnie spożywają produkty bogate w białko, które zastępuje mięso, jednak wciąż spożywają dużo więcej warzyw i owoców, niż ludzie na tradycyjnej diecie. Jeśli zaczniecie stosować dietę rozdzielną, to zauważycie, że zwiększy się ilość warzyw i owoców w waszej diecie. Stanie się tak, ponieważ w diecie rozdzielnej należy jeść mięso tylko z warzywami i jeśli wasz główny posiłek jest złożony z mięsa, to żeby się najeść będziecie musieli zjeść dużą porcję sałatki. I to jest właściwe! Nie pisałam jeszcze o tym i napiszę następnym razem, ale spożywanie dużej ilości warzyw z mięsem jest wręcz wymogiem, jeśli chcemy utrzymać nasze ciało w równowadze kwasowo-zasadowej. Dzięki warzywom nie uszczuplamy zasobów dwuwęglanu i tylko ich brak powoduje, że z czasem tradycyjna dieta prowadzi do poważnych ubytków i chorób. To dlatego po jakimś czasie okazuje się, że sięgamy po wodę z sodą oczyszczoną, żeby uzupełnić braki. Jednak pomimo, że takie praktyki działają, dla mnie jest niezrozumiale, dlaczego ludzie na tradycyjnej diecie wolą taki styl życia, zamiast naturalnego, czyli opartego na włączaniu warzyw do posiłku. Efekt na pierwszy rzut oka jest taki sam, jednak dieta oparta na warzywach sprawi, że naturalnie staniemy się zdrowi.

Słodycze. Ciekawa rzecz. Jak już zaczniesz odżywiać się zdrowo, to zauważysz, że słodycze nie posiadają już kuszącej mocy. Wręcz przeciwnie, po zjedzeniu słodyczy poczujesz niesmak i odłożysz je. A jak ci się zdarzy, że będziesz "zmuszony" do jedzenia większej ilości słodyczy jak np. w święta, kiedy odwiedzasz rodzinę, znajomych i przyjaciół, wówczas fizycznie poczujesz się chory. Zapewniam, że tak się stanie. To, że cukier jest trucizną czytamy w wielu opracowaniach na temat zdrowia, i będziemy to w stanie poczuć na własnej skórze, jak już przyzwyczaimy się do smaku warzyw, i owoców. Można by zadać pytanie, po co odżywiać się w ten sposób, że potem czujemy się chorzy, gdy zjemy kawałek ciasta? Otóż po jednym kawałku nic się nie stanie, jednak poczujemy kilka porcji ciasta, lub innych słodyczy. I to kolejny dowód na to, że cukier w dużych ilościach nie jest dla nas zdrowy. Możemy go jeść, ale w małych ilościach, a gdy zaczniemy na nim polegać, to się "uzależnimy", a nasze ciało jest tak wspaniałe że "pójdzie nam na rękę", dostosuje się do zmian, zmieni procesy wewnątrzkomórkowe, tylko po to, żeby óc wykorzystać dostarczone mu źródła energii. I jeśli nie czujemy się chorzy po zjedzeniu paru kawałkach ciasta, to znaczy, że nasze ciało już przystosowało się do nienormalnego stanu, nie informuje nas o tym, zaakceptowało zmianę. W takiej sytuacji test w toalecie jest negatywny, więc wracamy do punktu wyjścia.

    Z własnego doświadczenia wiem, że można jeść wszystko, co jest nam dostępne na pólkach sklepowych. Owszem, ja zawsze myję owoce i warzywa w wodzie z octem, potem w wodzie z sodą oczyszczoną i na koniec w zwykłej wodzie, żeby pozbyć się pestycydów i drobnoustrojów. W ten sposób pomagam własnemu ciału, żeby nie włączało dodatkowych rezerw na usuwanie toksyn. Fermentuję wszystkie rośliny strączkowe, kasze, ryż, żeby zneutralizować kwas fitynowy. I jak już wcześniej napisałam polegam na prawdziwej żywności, ponieważ musiałam się nauczyć przygotowywać dania wegetariańskie sama, bo wtedy kiedy przechodziłam na wegetarianizm gotowych produktów nie było. Weszło mi to teraz w krew, więc naturalnie pozbyłam się przetworzonej żywności w kuchni. Obojętnie co robicie, starajcie się właściwie łączyć ze sobą produkty. Eksperymentujcie. Test w toalecie wam pomoże i może znajdziecie własną niepowtarzalną receptę na zdrowie – dzięki temu przekonacie się na własnej skórze, że zdrowie to styl życia.

    poniedziałek, 13 marca 2017

    Makowe racuchy na śniadanie



    Nazwalam je racuchami na śniadanie, chociaż nie jestem zwolenniczką śniadania na słodko. Z jakiegoś powodu racuchy kojarzą się mi ze śniadaniem, a jem je po południu, albo wczesnym wieczorem. Śniadanie u mnie zawsze jest "wytrawne", a wieczorami mam ochotę na coś słodkiego. Ciekawe jak wy podchodzicie do śniadań. Czy zdarza się wam czasami mieć śniadanie na słodko?

    W każdym razie dzisiejsze racuchy to wspaniały pomysł na przemycanie dodatkowych minerałów do posiłku. Dodanie łyżki maku, który jest bogaty w minerały, w sposób niezauważalny podnosi walory odżywcze naszego posiłku. Możemy go również dodać, gdy robimy naleśniki. Dzisiejszy przepis, to przepis na cytrynowe racuchy, ale możemy go zmienić i zrobić racuchy waniliowe, albo zastąpić cytrynę pomarańczą, uważam że takie również będą wspaniale. Nie dość, że racuchy są wyśmienite w smaku, to również są delikatne jak puch. Podane z cukrem pudrem naprawdę przypominają obłok, który rozpuszcza się w naszych ustach przy każdym kęsie. Serdecznie polecam.

    Składniki

    1 1/2 szklanki twarogu

    5 jaj

    1/4 szklanki mąki

    1/4 szklanki mąki pełnoziarnistej

    1/2 szklanki cukru

    skórka z 1 cytryny

    1 łyżka maku

    zapach cytrynowy

    szczypta soli

    Wykonanie

    Za każdym razem gdy używam skórki z cytryny, albo pomarańczy, myję je w wodzie z octem, potem wodzie z sodą oczyszczoną i na koniec w zwykłej wodzie. Chcę się zwyczajnie upewnić, że skórka będzie w miarę czysta. Do miski wrzucamy twaróg, cukier i żółtka. Białka ubijamy na puszystą pianę i odstawiamy. Mikserem mieszamy twaróg z cukrem, skórką cytrynową i żółtkami. Następnie dodajemy dwie mąki, mak, zapach cytrynowy i mieszamy. Na koniec delikatnie wymieszać masę z białkami ubitymi na sztywno. Smażymy od razu. Ja robiłam racuszki z 2-3 łyżek masy. Smażą się błyskawicznie, więc należy pilnować, żeby nie przypalić. Z takiej ilości wyszło ok. 25 racuszków. Ponieważ nie miałam pod ręką świeżo ugotowanych malin, które według mnie w sposób perfekcyjny pasowałyby do moich racuchów, zjadłam je zwyczajnie z cukrem pudrem. Jeśli macie taki dżem pod ręką, to gorąco polecam.
    Smacznego!

    poniedziałek, 6 marca 2017

    Pizza z podpłomyków



    Podpłomyki są popularne w każdym kraju, jednak przygotowuje się je inaczej w zależności od określonej tradycji. W Polsce robimy go z mlekiem, a we Włoszech robią go z oliwą. Wspólną zasadą jest zrobienie ciasta bez użycia drożdży. Mój przepis nie jest moim, ale zaczerpniętym od koleżanki z Indii. Tam tradycja robienia podpłomyków jest ogromna i każdego dnia przygotowuje się je do obiadu. Czasami jest to chlebek naan (nam znany jako pita), ale na przygotowanie go potrzeba więcej czasu.

    Otóż dzisiejszy przepis na podpłomyki opiera się na mące i jogurcie, najlepiej naturalnym. Myślę, że w Indiach podpłomyki robi się na jogurcie, ponieważ gości on na każdym stole każdego dnia. Moja koleżanka mieszkająca w Kanadzie robiła go w domu codziennie i używała swoich niezawodnych kultur bakteryjnych. Zasada robienia podpłomyków polega na zagnieceniu ciasta z dwóch składników, tak żeby było w miarę elastyczne, ale nie takie jak na faworki, twarde. Musi się lekko lepić, ponieważ będziemy je potem wałkować, podsypując mąką. Poza tym dodanie zbyt dużej ilości mąki sprawi, że chlebek stanie się twardy, a tego właśnie chcemy uniknąć.

    Taki chlebek super pasuje do różnego rodzaju smarowideł i hummusu, można go użyć jako dodatek do zupy, albo innych przekąsek. Sprawia mi niezwykłą przyjemność rwanie chleba i jedzenia go kęsami, pewnie dlatego jestem ogromną zwolenniczką podpłomyków, jak również pity i chlebka naan. Dzisiaj z kolei podaję przepis na szybką pizzę, szczególnie dla tych którzy uwielbiają tego rodzaju danie. Sam chlebek robi się bardzo szybko, a wykończenie go również jest szybkim procesem. Gorąco polecam!



    Składniki

    Ciasto

    1 szklanka mąki
    1/2-2/3 szklanki jogurtu
    sól

    Nadzienie

    1 opakowanie serka feta
    1 średnia cukinia
    6 suszonych pomidorów
    oliwa z oliwek
    żółty ser

    Wykonanie

    Ciasto: Zarabiamy elastyczne ciasto z mąki i jogurtu. Powinno być lekko lepiące się. Podsypując mąką rozwałkowujemy ciasto na placek i odkładamy przykrywając papierem do pieczenia, albo szmatką. Z takiej ilości wyjdzie 5 podpłomyków. Wycinamy z papieru do pieczenia krążek, który odpowiada naszej patelni. Najlepiej jest mieć dwa takie krążki. Papier się przypala w trakcie smażenia, więc warto go wymienić po dwóch plackach. Ja smażę bez oleju, kładę podpłomyki bezpośrednio na papierze i czekam, aż się lekko przyrumieni. Odwracam i teraz czekam, aż pojawią się bąble. Osobiście nie nakłuwam ciasta, ponieważ lubię bąble w moich podpłomykach. Po usmażeniu odkładamy podpłomyki na talerz i powtarzamy proces z pozostałymi.
    Nadzienie: Osobiście moczę suszone pomidory przed spożyciem, ale jeśli jesteście zwolennikami wersji bez moczenia omińcie ten etap. Umytą cukinię starkować na grubych oczkach i połączyć z serkiem feta. Popierzyć do smaku.
    Pizza: Podpłomyki ułożyć na blaszce do pieczenia wyłożoną papierem do pieczenia. Posmarować wierzch oliwą z oliwek, albo zalewą z suszonych pomidorów. Nałożyć farsz z fety i cukinii. Rozprowadzić równomiernie po podpłomykach. Tego nadzienia wystarczy dokładnie na 5 podpłomyków. Na wierzch ułożyć pokrojone pomidory i posypać żółtym serem. Piec w nagrzanym piekarniku w 220 stopniach przez ok 5-8 minut, aż ser ładnie się stopi. Podawać z ulubioną sałatką.

    poniedziałek, 20 lutego 2017

    Placki z cukini


    Chciałam się dzisiaj z wami podzielić rewelacyjnym pomysłem na placki z cukinii. Każdy z nas już pewnie spróbował tych placków. Myślę, że nie jest to egzotyczne danie, jednak wszyscy polecają podawanie ich ze śmietaną, albo jogurtem. I przyznam się, że ja również jadłam je w ten sposób do niedawna. Jak chciałam je urozmaicić, to do jogurtu dodawałam zmielone siemię lniane. Moim zdaniem jest to super danie, szczególnie na okres letni. Dzisiejszy przepis również jest fajny na lato, jednak to że podajemy go z hummusem sprawia, że jest to posiłek bardziej pożywny i wartościowy, idealnie pasujący na koniec zimy. Co najważniejsze, dodatek surówki ze szpinaku i mandarynek sprawi, że nasz obiad stanie się lekki i odświętny. Serdecznie polecam ten zestaw, szczególnie wszystkim wegetarianom, którzy czasami nie wiedzą jak włączyć rośliny strączkowe do codziennego menu.

    Składniki

    Placki (zob. tutaj)

    Sałatka ze szpinaku (zob. tutaj)

    Hummus z zielonego groszku

    2 szklanki mrożonego groszku
    1 łyżka tahini
    sok z 1/2 cytryny
    2 łyżki oliwy z oliwek
    1 ząbek czosnku
    sól, pieprz

    Przepis na placki z cukinii znajdziecie tutaj. Przepis na sałatkę ze szpinaku znajdziecie tutaj. Hummus z zielonego groszku jest bardzo prosty w wykonaniu. Odmierzamy 2 szklanki mrożonego groszku i wsypujemy go do miski. Zalewamy groszek wrzącą wodą i odstawiamy na 15 minut. Odcedzamy groszek i przesypujemy do blendera. Dodajemy pozostałe składniki i miksujemy na gładką masę. Po usmażeniu placków, serwujemy je z hummusem groszkowym i sałatką ze szpinaku. Smacznego!

    poniedziałek, 13 lutego 2017

    Refleksje nad emocjami



    Intelektualnym założeniem dzisiejszego posta jest, że "żyjemy żeby doświadczyć całej gamy emocji". Jest ich wiele, niektóre są stosunkowo proste, inne z kolei bardziej złożone. Weźmy na ten przykład pozytywne emocje. Jest radość, wdzięczność, spokój, zainteresowania, pasja, nadzieja, duma, cierpliwość, przyjemność, inspiracja, podziw i oczywiście miłość. Choć naukowcom udało się rozszyfrować część z nich, to jednak wciąż niektóre z nich opierają się naukowym definicjom; są zbyt złożone i skomplikowane, prawdopodobnie są rezultatem działania wielu substancji chemicznych naraz. Jak możemy zinterpretować to co oznacza mieć nadzieję? Albo co umożliwia przeżyć cześć lub zadumę, te pozytywne uczucie jakiego doświadczamy w obecności czegoś ogromnego i niesamowitego, wykraczającego poza ramy standardowego postrzegania świata? Naukowcy wiedzą, że za odczuwanie przyjemności jest odpowiedzialna dopamina. Serotonina z kolei odpowiedzialna jest za uczucie dumy, lecz jest również składnikiem wielu innych odczuć. Wiemy, że oksytocyna jest cząsteczką miłości, a GABA jest tym, co umożliwia nam wyciszenie. Pełna radość płynąca z serca jest bardziej skomplikowana, ponieważ składają się na nią takie czynniki jak przyjemność, motywacja, wyciszenie, zainteresowanie i parę innych czynników.

    Dlaczego więc warto doświadczać szerokiej gamy emocji?

    Współczesna era badania emocji rozpoczęła się w momencie, gdy stało się oczywiste, że emocje to nie tylko uczucia, lub stany emocjonalne, ale również i zmiany fizjologiczne i behawioralne, które stanowią ich integralną część. Emocje dzisiaj są rozpatrywane z trzech poziomów: umysłowego lub psychicznego, fizjologicznego i behawioralnego. Według teorii emocji Jamesa-Langego, bodźce docierające do kory mózgowej są przekładane na informacje chemiczne, które następnie są postrzegane jako emocje. Zmiany fizjologiczne będące następstwem odczuć, lub określonych percepcji, są uczuciami, emocjami.

    Osobiście uważam, że taki pogląd ma sens. Biorąc pod uwagę, że wiele substancji biologicznych zostało już powiązanych z odczuwaniem określonych emocji i tym, że działają bezpośrednio na układ nerwowy, uzasadnionym jest twierdzić, że one wszystkie są ważne dla naszego zdrowia. Związki te mają swoje odpowiedniki w określonych emocjach, i to czy są aktywowane czy nie, wpływa na to jak się czujemy i czy jesteśmy w stanie utrzymać wewnętrzną równowagę. Sam fakt, że istnieją dwojakiego rodzaju emocje, pozytywne i negatywne sugeruje, że zarówno jedne jak i drugie są ważne dla naszego zdrowia i utrzymania wewnętrznej równowagi. Negatywne emocje redukują ilość przekaźników, które są odpowiedzialne za pozytywne uczucia i vice versa. Jak już pokazano na przykładzie uzależnienia, dopamina, jest tym przekaźnikiem, który nie tylko jest odpowiedzialny za odczuwanie przyjemności, ale jest jednym z głównych winowajców odpowiedzialnych za uzależnienie. Z tego również wynika, że uzależnienie można postrzegać jako stan, w którym stymulujemy non stop przekaźniki odpowiedzialne za odczuwanie pozytywnych emocji, a to z kolei prowadzi do zachwiania wewnętrznej równowagi. Wynika to również z tego, ze nie jesteśmy w stanie wyizolować określonej emocji i ją stymulować bez ograniczeń (nawet tej pozytywnej), jest to nasza intelektualna pułapka. Wszystko jest ze sobą powiązane i zależy od wszystkiego.

    Jeśli chodzi o negatywne emocje to okazuje się, że mamy ich dużo. Wydaje się, że rozumiemy lepiej negatywne emocje niż pozytywne, bo zbudowaliśmy sobie ogromną listę. Na liście tej znajdziemy: agresję, chciwość, kontrolę, złość, nienawiść, żal, frasunek, udrękę, lęk, strach, niepokój, arogancję, niecierpliwość, wstyd, depresję, impulsywność, gorycz, obojętność, nudę, chłód, izolację, dominację, zazdrość, narzekanie, egoizm, lenistwo, frustrację, niezadowolenie, smutek, próżność, pychę, stres i wiele innych. Myślę, że mamy tyle odcieni negatywnych emocji, ponieważ są one wypadkową zarówno negatywnego jak i pozytywnego stanu; z kolei pozytywne emocje są nieskażone, jeśli czujemy się świetnie, to się tak czujemy i nie ma określonych zabarwień takiej emocji. A jeśli jesteśmy egoistyczni, to prawdopodobnie jesteśmy zimni, kalkulujący, przekonani o własnej racji, i mniej w nas jest wdzięczności i mało miłości. Stan ten diametralnie się zmieni, jeśli w naszym życiu pojawi się miłość, wówczas zamiast być kalkulującymi egoistami staniemy się liderami, osobami na której każda inna osoba chciałaby się oprzeć. O tym mówi biologia i przekaźniki jakie są aktywowane podczas odczuwania danej emocji.



    Chroniczny stres z kolei, związany jest z uczuciem gniewu, agresji, lęku, izolacji, dominacji, frustracji jak również innych. Kiedy trwamy w chronicznym stresie, nasza siatka dobrych emocji zostaje usunięta z uzależnień wewnętrznych. Z rozmysłem czy nie, likwidujemy ją i to właśnie jest powód, dlaczego pewnego dnia budzimy się i nie jesteśmy już w stanie czuć pozytywnych wibracji. Przejdziemy z tym do porządku dziennego, ponieważ dowodów na to jak się czujemy znajdziemy wszędzie, przede wszystkim w otaczającej nas rzeczywistości. Jednak tak naprawdę co się stało to, że nasz świat wewnętrzny się zmienił; jest to świat w którym rządzą przekaźniki stresu, jest to dyktatura, ponieważ nie ma już opozycji, przekaźniki decydujące o pozytywnych uczuciach nie są już pobudzane. Nie jesteśmy już w stanie odczuwać przyjemności, radości, miłości, nie jesteśmy spokojni, wyciszeni i pełni nadziei.

    Lekcją dla nas powinno być to, że ważne jest odczuwać spektrum emocji. To również sugeruje, że jak zmienimy sposób spostrzegania rzeczywistości z negatywnego na pozytywny, zmienimy jednocześnie schemat naszych przekaźników. Zmniejszając stres w naszym życiu, lub innymi słowy ilość kortyzolu w naszym ciele, robimy w ten sposób miejsce na przekaźniki, które są odpowiedzialne za pozytywne odczucia. Uczucie stresu nie jest złe, ponieważ pozwala nam się skupić, działać, jasno myśleć i rozwiązać powstały problem. Jednak chroniczny stres jest przykładem, że staliśmy się niewolnikami negatywnych emocji, polubiliśmy je, nawet od nich jesteśmy uzależnieni, bo go nadużywamy. Zycie jest wspaniale, więc dlaczego nie wykorzystać je do maksimum. Mamy misję do wykonania to fakt, każdy z nas inną, jednak to że życie nas obdarzyło gamą emocji znaczy, że wykonując tę misję mamy również odczuwać radość, przyjemność i spełnienie.

    Zawsze byłam zdania, że posiadanie dzieci to błogosławieństwo i dar od losu. Dzisiejsza nauka to potwierdza. Ci którzy mają dzieci otrzymali szczególny dar od losu, mogą w naturalny sposób doświadczyć całego wachlarza emocji. Są zestresowani, zmęczeni, wycieńczeni, jednak równocześnie nie poddają się, są cierpliwi, radośni i przynależą. Jednym słowem mają okazję doświadczyć życia w pełni i wiedzą, że życie jest piękne, ponieważ jest bardzo skomplikowane. Wachlarz emocji łączy nas z innymi i pokazuje jak cudowne jest życie.